Obraz przedstawia dwie siostrzenice Sargenta, Rose-Marie i Reine Ormond, podczas wyprawy w Alpy Francuskie w 1912 roku, kiedy zatrzymali się w wiosce Abriès. Dziewczęta usiadły nad wirami zasilanego stopniałym śniegiem górskiego potoku. Siedzą w kucki, częściowo na skałach, w cichej kontemplacji połowu. Ich pozy są równie swobodne, jak sama rodzinna wycieczka. W czasie, gdy świat sztuki skupiał się na impresjonizmie, fowizmie i kubizmie, Sargent tworzył własny realizm, cudownie nawiązując do Velázqueza, Van Dycka i Gainsborough. Jego pozorny brak wysiłku w parafrazowaniu mistrzów na współczesną modłę zapewnił mu strumień zamówień na portrety pełne wirtuozerii, oraz zapewnił Sargentowi przydomek „Van Dycka naszych czasów”. Jednak jeszcze za jego życia, jego twórczość wzbudzała negatywne reakcje niektórych kolegów. Camille Pissarro pisał: „nie jest entuzjastą, ale zręcznym rzemieślnikiem”, a Walter Sickert opublikował satyryczny artykuł pod tytułem „Sargentolatry” (pol. „Sargentomania”). W chwili śmierci był już odrzucany jako anachronizm, relikt Złotego Wieku nienadążający za nastrojami Europy po I Wojnie Światowej.
Jutro Dzień Matki - ten obraz dedykuję pamięci mojej mamy. Pokochałaby go.